Patroni KSM
W świecie, w którym człowiek sam sobie jest panem, sterem i okrętem, dobrze jest mieć punkt orientacyjny, dzięki któremu nie zagubimy się w gąszczu spraw i nie stracimy z oczu Najważniejszego. Młody człowiek każdej epoki, każdej szerokości geograficznej, potrzebuje takiego informatora, pomagającego utrzymać właściwy kurs. Dla nas, młodzieży z KSM, takimi przewodnikami są nasi patronowie: bł. Karolina Kózkówna i św. Stanisław Kostka ? młodzi Polacy, którzy nie bali się swoim życiem świadczyć o Bogu.
bł. Karolina Kózkówna

Karolina Kózkówna urodziła się 2 sierpnia 1898 roku w Wał-Rudzie nad Dunajcem, we wsi o nazwie Śmietana. Była
czwartym spośród jedenaściorga dzieci Jana Kózki i Marii z domu Borzęckiej.
Karolina nie wyróżniała się niczym szczególnym, miała jednak w sobie coś, co sprawiało, że ludzie ją lubili. Była
ogromnie wrażliwa na doznane dobro, ale też głęboko przeżywała niepowodzenia. W opinii środowiska była dziewczyną
subtelną i wrażliwą, zwłaszcza na wszelką dwuznaczność w mowie i zachowaniu.
Po południu 17 listopada cała wieś i okolica stały się wielką kwaterą wojsk rosyjskich. 18 listopada, Kózkowa
postanowiła, że Karolina zostanie w domu ze względu na plątających się żołnierzy, do kościoła zaś pójdzie ona sama bo sądziła,
że w domu Karolina będzie bezpieczniejsza.
Było godzina dziewiąta, gdy przy domu Kózków pojawił się żołnierz rosyjski. Rozejrzał się czujnie wokoło i upewniwszy
się, że niespodzianek nie będzie, ruszył ostro do Kózki z zapytaniem o to, gdzie są wojska austriackie. Zza firanki przyglądała się
całemu temu zajściu Karolina. Żołnierz ją zauważył. Karolina pytana o to samo, była jeszcze bardziej przerażona niż ojciec.
Próbowała wymknąć się z pokoju, ale Kozak stanął w drzwiach i jej nie pozwolił. Wrzeszcząc i przeklinając kazał ojcu i córce
natychmiast iść ze sobą do oficera. Na skraju lasu żołnierz przystawił Janowi broń do piersi i mimo jego protestów i zaklinania się
na wszystko, zagroziwszy śmiercią, rozkazał wracać natychmiast do domu. Przerażony ojciec Karoliny został zmuszony do
powrotu.
Całą scenę z krzaków widziało dwóch siedemnastolatków ? Franek Zaleśny i Franek Broda, którzy z obawy przed
żołnierzami ukrywali konie w lesie. Widzieli dziewczynę pędzoną do lasu przez żołnierza. Karolina nie szła jak bezradny skazaniec
na śmierć ? ucieka, wyrywa się, stawiała opór, odpychając ręce napastnika wymierzała mu ciosy, a popychana usiłowała
zawrócić. Przestraszeni chłopcy wrócili do wioski i opowiedzieli o wszystkim co widzieli. Podczas szamotaniny Karolina wyrywała
się z rąk oprawcy. Pobiegła przez bagna w kierunku leśniczówki i pól ojca, bo myślała, że tam będzie mogła znaleźć ocalenie.
Rozwścieczony oporem dziewczyny żołnierz pognał za nią, a kiedy wreszcie znalazła się w zasięgu jego rąk, wyciągnął szablę i
zadał jej kilka ciosów. Pierwszy trafił w tył głowy, jeszcze, gdy biegła, drugi w rękę, która próbowała się osłonić, a następny
przeciął dłoń. Ostatnim uderzeniem ugodził ją w gardło, rozcinając tętnicę szyjną ? ten cios okazał się śmiertelny. Wyczerpana
walką i upływem krwi upadła na skraju lasu i zakończyła życie, zaciskając palce na zerwanej z głowy chustce. Mijały godziny, a
Karolina nie wracała. Odnalazł ją Franciszek Szwiec, który zbierał tam gałęzie na opał. Gdy ją wreszcie odnaleziono, nie żyła już
od dwóch tygodni.
Kilkadziesiąt minut heroicznych zmagań sprawiło, że na życie Karoliny ludzie zaczęli patrzeć zupełnie inaczej. Zaczęli
rozumieć to, co przedtem wydawało się im dziwactwem, na co przedtem co najwyżej wzruszali ramionami. Zaczęli zauważać
głębiej tam, gdzie przedtem widzieli przesadę, a codzienna wierność Karoliny Bogu nabrała wyrazu świadectwa. Już ludzie
zgromadzeni na pogrzebie w niedzielę 6 grudnia, pod wrażeniem tego, co się stało, w atmosferze żalu, dawali wyraz przekonaniu
o świętości jej życia, a to, co zaszło, zaczęto nazywać męczeństwem.
Droga Karoliny do chwały Kościoła była stosunkowo krótka. Beatyfikacja odbyła się w Tarnowie, 10 czerwca 1987 roku,
podczas trzeciej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny. W tej uroczystości wzięły udział dwie siostry błogosławionej Karoliny,
Katarzyna i Maria, jedyne żyjące spośród jej licznego rodzeństwa. Kościół w Zabawie w 2002 roku został ustanowiony
sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny. Pod mensą ołtarza znajduje się sarkofag z relikwiami błogosławionej.
św. Stanisław Kostka

Urodził się 28 grudnia 1550 r. w Rostkowie pod Prasnyszem. Był synem Jana, kasztelana zakroczymskiego i Małgorzaty z
Kryskich. Stanisław rozpoczął naukę w domu rodzinnym i u miejscowego kapelana. Następnie jego wychowawcą i nauczycielem
był przez dwa lata Jan Biliński. Jak miał 14 lat razem ze starszym bratem wyjechał na dalszą naukę do szkół Jezuickich w Wiedniu.
Po ośmiu miesiącach pobytu w Kolegium, gdy jezuitom zabrano internat, Stanisław musiał się przenieść do domu luteranina
Kimberkera.
Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności, ale na drugim roku należał do najlepszych uczniów. Władał biegle
językiem łaciński i niemieckim, rozumiał również język grecki. Stanisław wyróżniał się wśród kolegów pobożnością, skromnością i
umiarkowaniem. Wolny czas spędzał na lekturze i modlitwie. Miał nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Odznaczał się też
szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Stanisław, mając zamiar wstąpić do zakonu jezuitów, usiłował prowadzić życie na
wzór zakonny, co było powodem przykrości, jakich doświadczał ze strony starszego brata Pawła.
W grudniu 1565 r. Stanisław ciężko zachorował. Był pewien śmierci, a nie mógł otrzymać Komunii Świętej, gdyż
właściciel domu nie chciał wpuścić kapłana katolickiego. Wówczas sama św. Barbara, patronka dobrej śmierci, do której się
zwrócił, w towarzystwie dwóch aniołów nawiedziła jego pokój i przyniosła mu Wiatyk. W tej samej chorobie zjawiła mu się
Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na wyciągnięte ręce. Od Niej też doznał cudu uzdrowienia i usłyszał
polecenie, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Pojawiły się trudności nie do pokonania, bo ojciec nie zgodził się, aby jego
syn był zakonnikiem.
Kiedy Stanisław przekonał się, że w Wiedniu nie może być przyjęty do zakonu, zaplanował ucieczkę. 10 sierpnia 1567
roku, w niedzielę rano po Mszy Świętej, ubrany w ubogie szaty, by nie zwracać na siebie uwagi, zdecydował się na ucieczkę. Za
radą ojca Franciszka Antonia, swojego spowiednika, który był wtajemniczony w jego plany, Stanisław udał się do Augsburga,
gdzie przebywał św. Piotr, przełożony prowincji niemieckiej. W Augsburgu nie zastał Piotra, dlatego podążył dalej do Dylingi. W
Dylindze jezuici mieli swoje kolegium. Tam Stanisław został przyjęty na próbę. Wyznaczono mu zajęcia: sprzątanie ich pokoi i
pomaganie w kuchni. Stanisław boleśnie przecierpiał tą decyzję, ale ufając jednak Bogu, starał się wypełniać swoje obowiązki jak
najlepiej. Po powrocie do Dylingi św. Piotr bał się przyjąć Stanisława do swojej prowincji w obawie przed gniewem rodziców. Dał
mu radę, że jeśli chce być zakonnikiem, to ma iść do samego generała jezuitów do Rzymu.
Stanisław przybył do Rzymu 25 października 1567 roku. Generał o. Franciszek Borgiasz, zadecydował o przyjęciu
Stanisława do nowicjatu. Ojciec Stanisława postanowił za wszelką cenę wydostać go od jezuitów. Do syna wysłał list pełen
wymówek i gróźb. Za radą przełożonych Stanisław odpisał ojcu, że ten powinien dziękować Bogu, że wybrał jego syna na swoją
służbę. W lutym 1568 r. Stanisław przeniósł się z kolegium jezuitów do domu św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie pozostał do
śmierci. Zmarł z krzyżem i obrazkiem Matki Bożej w ręku 15 sierpnia 1568 roku o godzinie trzeciej.
W 1606 roku papież Paweł V uroczyście zatwierdził tytuł błogosławionego dla Stanisława a uroczystości beatyfikacyjne
odbyły się najpierw w Rzymie, w domu św. Andrzeja, a potem w Polsce. Był to pierwszy błogosławiony Towarzystwa
Jezusowego. W 1674 roku papież Klemens X ogłosił bł. Stanisława jednym z głównych patronów Korony Polskiej i Wielkiego
Księstwa Litwy. Dekret kanonizacyjny w 1714 roku wydał papież Klemens XI ale z powodu śmierci papieża obrzędu kanonizacji
dokonał 31 grudnia 1726 roku papież Benedykt XIII.